Artykuł Łuk, strzały i problemy z klonami. Recenzja komiksu „Hawkeye: Kate Bishop” pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Szczerze pisząc, zabierając się za Hawkeye: Kate Bishop spodziewałem się czegoś nieco innego. Chociaż jest to komiks z rodzaju superhero, liczyłem że będzie bardziej „przyziemny”, a elementy sci-fi będą raczej sporadyczne. Wyszło zgoła odwrotnie. Kate walczy ze smokami, mutantami i innymi postaciami nieco z poza swojej ligi. Fakt, zdarzają się efektowne pojedynki wręcz ze zwykłymi śmiertelnikami, co stanowi fajną przeciwwagę dla tych nadprzyrodzonych. Nie zmienia to jednak faktu, że oczekiwałem czegoś innego. Na całe szczęście nie przekreśla to całokształtu.
Na jednym się nie zawiodłem na pewno – na lekkim klimacie. Od razu czuć to w głównej bohaterce – nie jest przedowcipkowana jak Deadpool, nie jest też patetyczna niczym Steve Rogers. Jest po prostu sobą. Zwykłą dziewczyną z wyjątkowymi umiejętnościami, która próbuje sił w samodzielnej walce z przestępczością. I ma z początku zwyczajne i ludzkie problemy – głównie problemy natury finansowej. Dodatkowo irytujące ciągłe pomyłki z Clintem Bartonem dają dziewczynie w kość. Klimat nadrabia od początku historię. Nie twierdzę, że jest wybitnie słaba, ale po prostu wolno się rozwija. Ciekawiej robi się dopiero w 2/3 zeszytu. Wcześniej fabuła leci szybko ale też niezbyt interesująco. Zdecydowanie jednak najlepszym elementem jest sama tytułowa Kate Bishop. Przybywa ona do Los Angeles, by rozpocząć własną ścieżkę. Nie do końca idzie jednak w kierunku superhero. Zakłada biuro detektywistyczne i prowadzi śledztwa, niczym Jessica Jones. Swoją drogą ta ostatnia ma również swój fajny epizod w historii.
Kolejna rzecz wypadająca na plus to akcja. Pojedynki są ładnie rozrysowane, nie rozciągnięte bez potrzeby na kilka stron i nieprzekombinowane. Pokazują, że Kate świetnie radzi sobie ze stojącymi jej na drodze delikwentami, ale też zachowuje realizm, w sytuacjach, które bohaterkę przerastają. Nie boi się uciec, gdy istnieje zbyt duże ryzyko przegranej, czasem niestety dostaje łomot, ale do silniejszych wrogów podchodzi strategicznie. Słowem – myśli. I dobrze, bo nie wiem, czy kontynuowałbym czytanie, gdyby po pierwszym starciu face-to-face z Hulko-podobnym monstrum Bishop wyszła bez szwanku, i niczym James Bond otrzepała się z kurzu ruszając dalej w bój. Clint Barton dobrze ją wyszkolił w superbohaterstwie na „ludzkim” poziomie. Natomiast pojawiająca się w części historii Jessica Jones, która była mentorką od strony detektywistycznej, udowadnia, że młoda protagonistka była pojętnym uczniem na lekcjach beletrystyki i wyrasta na całkiem niezłego śledczego. Śledczego, który nawet gdy nie ogarnia jakiegoś elementu (na przykład nowoczesnych technologii) nie boi się znaleźć kogoś, kto nie zadając pytań, odwali tą część za nią. I jest to duży plus historii, która mimo mocnych elementów sci-fi daje nam prostą i ludzką protagonistkę.
Najbardziej w całym zeszycie podobała mi się pierwsza strona, wprowadzająca i pokrótce przedstawiająca bohaterkę, o której czytelnik mógł wiedzieć niewiele. W postaci kartki z akt biura detektywistycznego bohaterka streszcza historię swoją autorską, młodzieżową narracją i wprowadza w dalszą część fabuły. Nie jest to nic nowatorskiego ale dobrze zgrywa się z całym klimatem tego komiksu. Dobrze leżą tutaj interakcje z bohaterami gościnnymi, jak wspomnianą detektyw Jones, Wolverine vol.2 (nie, niestety nie z naczelnym Rosomakiem), czy Hawkeyem Seniorem. Jednak dużo lepiej wypadają tutaj nowi bohaterowie, na których Kate wpada przypadkowo, a którzy zostają z nią na dłużej i sprawiają, że bohaterka ma jakąś odskocznię od swojego ciągłego „bohaterowania”. Ich przyjacielskie relacje miło się czyta, mimo że czasem śmierdzą młodzieżową sztampowością.
Także reasumując poprzednie wywody można rzec, że nowy Hawkeye to historia lekka, niewymagająca pokładów skupienia, ale niestety na jeden raz. Nie wiem, czy po tę historię sięgnę ponownie, ponieważ mimo luźnego klimatu nie miała tego czegoś, co skłoniło by mnie do repety lub tym bardziej do musowego kontynuowania historii. Jeżeli ktoś szuka czegoś odstresowującego na nudny dzień, to polecam mu opowieść o początkach działalności Kate Bishop na zachodnim wybrzeżu. Ja jednak po podkładkę sięgnę dopiero, gdy w pobliżu rąk nie znajdzie się coś bardziej interesującego. Czyli – niestety – nieprędko.
Artykuł Łuk, strzały i problemy z klonami. Recenzja komiksu „Hawkeye: Kate Bishop” pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł [Recenzja]: Staruszek Logan: Berserk pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
Pewien zarys historii może być wam znany z recenzji poprzedniego tomu, którą napisał dla was Adrian, tak więc przejdę już konkretnie do “Berserka”. Wolverine, nie wiedząc dlaczego, zostaje przeniesiony do czasów przed tym, jak wszystko się zepsuło, a za cel obiera wymordowanie osób odpowiedzialnych, za wymarcie superbohaterów. Od płotek, które na jałowym pustkowiu były upierdliwymi watażkami, po zdecydowanie większy kaliber: Red Skulla czy nawet samego Bruce’a Bannera – Hulka, którego dzieci mają mieć olbrzymi wpływ na przyszłość.
Jak wcześniejsze zeszyty poświęcały dużą uwagę psychice Rosomaka, tak drugi tom, jak jego nazwa wskazuje, skupił się na zwierzęcej żądzy krwi Wolverina, żądzy przesłaniającej zdrowy rozsądek, a zaburzone postrzeganie i wyszukiwanie wszędzie obecności Mysterio, kierowało bohatera, by skierował swoje pazury przeciwko towarzyszom. Kto ryzykował bycie nadzianym na szpon? Hawkeye oraz Kapitan Ameryka. Swoje cameo mieli nawet X-Meni!
Jednak przed każdym atakiem czytelnik mógł zaznajomić się z bardziej sprecyzowaną motywacją Logana, gdyż poprzedzone one były fragmentami historii Wolverina, od wizyty na targu przed rzezią Rzeźnika, czy wspomnienie dotyczące Gangu Hulka. Mające na celu przedstawienie logiki, z jaką obierane były na cel konkretne osoby.
I to w sumie tyle co do scenariusza napisanego przez Jeffa Lemire’a, który postarał się o to, że ciężko mówić o fabule bez zdradzania zbyt wielu szczegółów. Dla czytelnika to niewątpliwy plus, ponieważ co chwilę pojawia się jakiś smaczek – dla tych bardziej zaznajomionych w temacie, jak i dla tych, co są kompletnymi laikami, każdy znajdzie coś dla siebie. Krew. Logan jest brutalny, a o stan ofiar się nie martwi. I dobrze, a jak po recenzji Moon Knighta możecie wiedzieć – lubię to.
Autorem rysunków jest Andrea Sorrentino, a to, że był on jedynym rysownikiem widać na wszystkich stronach. Nie przykładający wielkiej uwagi do odwzorowania rysów twarzy bohaterów, a zarazem znakomicie ukazujący wiek głównego bohatera. Pomimo tego, wszelkie emocje towarzyszące postaciom są możliwe do odczytania. Niestroniący od brutalnych obrazów, strumieni krwi. Może nie jestem największym fanem takiego stylu rysowania, ale przy tym komiksie pasuje idealnie.
Kończąc, napiszę tylko, że polecam wszystkim fanom Wolverina, zresztą tak jak robił to Adrian przy okazji swojej recenzji, a to w końcu to jest dalszy ciąg, więc i z tym konkretnym tomem warto byłoby się zapoznać. Dałbym mu kategorię +16, ale…
Artykuł [Recenzja]: Staruszek Logan: Berserk pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł [Recenzja]: „Siedmiu Wspaniałych” czyli Avengers w odświeżonym składzie! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
I tak o to mamy trzon kadry nowych Avengers:
Falcona – Kapitana Amerykę, który wciąż nie do końca radzi sobie ze sławą i schedą po Rogersie, a jego kolor skóry przyczynia się do wielu uwag pod tym kątem. Tony Stark pozbawiony majątku, starający się jak najlepiej zainwestować pozostałą mu szybką gotówkę. Vision zmuszony przez duchy przeszłości do kasacji swoich uczuć poprzez usunięcie wspomnień.
Owa trójca uzupełniana jest o nowych bohaterów: Ms Marvel, którą przedstawił Adrian w recenzji jej solowego komiksu. Kolejny jest Nova, młodzieniec wyraźnie zauroczony Kamalą, a w pewnym względzie będący zarazem prowodyrem początku zjednoczenia Avengersów. Miles Morales również znalazł wśród nich swoje miejsce, Spiderman, którego poznać mogliście w Spiderman: Uniwersum. Lista zamykana jest przez Thor. Tak, nie Thora, a Thor. Tajemniczą kobietę dzierżącą Mjolnira, wątpliwą boginię gromów.
Sam komiks skupia się na powolnym jednoczeniu drużyny, mimo tego, iż cały skład zebrany jest już niemalże na samym początku. Rozchodzi się tu bardziej o budowanie wzajemnego zaufania, a te poddawane jest już od startu różnorakim próbom, szantaże, podejrzewane zdrady, tajemnice zasiewające ziarno niepewności. Ma to miejscu już przy pierwszym przeciwniku, Warbringerze. Osoby bardziej wtajemniczone mogą wiedzieć, kto względem znajomości z owym złoczyńcom mógł mieć sekret, który wolał zachować dla siebie. Oczywiście, nie jest to jedyny przeciwnik, jaki stanie naprzeciw Avengers, ale pozostałych zachowam w tajemnicy, chociaż chwilowo.
Innym ważnym, a właściwie najważniejszym motywem dla całej historii jest oś czasu, podróże w niej i paradoksy na ich skutek powstałe. Jeden ze złoczyńców wystąpił w kilkudziesięciu wersjach czasowych, niemalże jak Reverse Flash w jednym z finałów Legends of Tommorow, a więc osoby z sentymentem do seriali Arrowverse znajdą element dla siebie, chociaż komiks oczywiście nie jest powiązany z DC.
Rysunki autorstwa Mahmuda Asrara i Adama Kuberta szczególnie się nie wyróżniają, ani w jedną, ani w drugą stronę. Pomijając strony początkowe poszczególnych zeszytów/rozdziałów, które są złotem. Natomiast ma to taką wadę, że właśnie okładka całego tomu jest piękna, ale rysunki wewnątrz nijak się do niej mają. Na szczęście całkiem solidny poziom i tak zostaje zachowany.
Mark Waid napisał przyjemny scenariusz, nieobciążający w żaden sposób czytelnika jakimikolwiek rozterkami. Lekki tom do przeczytania w podróży, czy wolnej chwil, umiejący wywołać grymas uśmiechu na twarzy, jednak niezostający w głowie na dłużej. Boleć może potraktowanie Warbringera na przestrzeni tego komiksu, ot. Kwestia tego, jak zaczął, a jak skończył. Ogólnie, polecam osobom chcącym się po prostu zrelaksować bez jakiegokolwiek wysilania szarych komórek, bądź po prostu interesują się losami Avengersów wszelkiej maści.
PS. Gościnnie pojawia się Scarlet Witch.
Artykuł [Recenzja]: „Siedmiu Wspaniałych” czyli Avengers w odświeżonym składzie! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł [Recenzja]: All-New Wolverine: Cztery Siostry! Niby kobieta, a jaja ze stali! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
Tytułowy kwartet to wyszkolone zabójczynie, będące wytworami korporacji Alchemax Genetics. Ich 'produkcja’ odbywałoa się w całkowitej tajemnicy przed rządem, a one same miały być takim samym narzędziem jak ich pierwowzór – X-23.
Razem z Laurą zabierają czytelnika w pełną emocji podróż starając się odzyskać utracone życie, wędrówkę pełną emocji towarzyszących Wolverine przez całe życie zarówno jej, tak jak i „Sióstr Kinney”. Jednak całość ma jedno wielkie „ale”…
Jest nim pierwszy zeszyt tomu, który stanowi najgorszym element całokształtu. Dlaczego? Mógłbym zamknąć to w jednym słowie, a byłoby nim Angel. Postać tak marna w swej żałości i miłości, że jedyny jego pozytyw to bycie mobilnym środkiem transportu. Kiedy cały tom przeczytałem w oka mgnieniu, tak pierwszy etap tej podróży był zniechęcający i nie chodzi o wątek miłosny, a tyle o co troskę naszego „anioła” o Wolverine’a, o to by tej nic się nie stało, mimo tego, że zabicie jej prawie niemożliwe. Sceny jego troski strasznie nużył i przedłużały lekturę. Gdyby było to rozegrane zgrabniej, pochwaliłbym. Natomiast tutaj mniejszych szkód narobiłby przysłowiowy słoń w składzie porcelany.
Oczywiście ukochany Laury jest zaledwie drzazgą w oku, kiedy zestawi się go z pozostałymi postaciami zaczynając od rodziny klonów: Gabby, nastoletnia dziewczynka, która jeszcze nie została spaczona przez zło tego świata, a troska pozostałych sióstr zdaje się wystarczająca, by ochronić ją przed staniem się tym, czym stały się pozostałe obiekty. Kolejne siostry poznane z imienia to Zelda i Bellona, pierwsza z tej dwójki to dowódca grupy, wydająca się być tą najrozsądniejszą. Ostatnia natomiast najpierw strzela, później zadaje pytania. Rządna krwi, a problemy z ufnością to najmniejsza z jej wad, niewątpliwie imię łączące ją z boginią wojny nie jest przypadkowe.
Kto interesujący pojawia się poza nimi? Dwójka bohaterów mająca swoje, lub po części swoje filmy. Mowa o Doctorze Strange, który ma okazję pochwalić się magią medycyny, a nie mistycznymi zaklęciami, a wisienką na torcie gościnnych występów jest Wasp i kostium Ant-Mana. Nawiązanie do wiśni nie wynika z rozmiarów bohaterki. Trzeci bez filmu, acz z wystąpieniem w konsolowym Spidermenie – Taskmaster! Który oczywiście staje naprzeciw X-23. Pojawia się jeszcze jedna postać, która może być znana niektórym z czytelników, acz jej już wam nie zaspoileruję.
Scenariusz już pochwaliłem, to dodam tylko, że jego autorem jest Tom Taylor i od razu przejdę do warstwy graficznej, za którą odpowiada David Lopez wraz z Davidem Navarrotą. Co mogę powiedzieć o rysunkach? Jest ładnie. Nie jest genialnie, nie jest brzydko. Jest ładnie. Stonowane kolory, gdzie jest krew – to ją widać, o to zadbano. Przyznam też dodatkowe wyróżnienie rysunkom twarzy. Do tego, wydaje mi się, że Dafne Keen (aktorka grająca Laurę w Loganie), za kilka/kilkanaście lat może być całkiem podobna do swojego komiksowego pierwowzoru
Całość? Jako, że nie kupujecie jedynie pierwszego zeszytu: Warto sięgnąć po ten tom. Sama historia Czterech Sióstr nawet mogłaby być całkiem wdzięczną ekranizacji. Gabby jest cudowna, tak cudowna, że widząc ją na okładce zapowiadającej „All-New Wolverine: II Wojna Domowa” wiem już, że jest to pozycja, której pojawienia się na rynku będę wyczekiwał. Tak, tak polubiłem tę małą istotkę, że chętnie zobaczę ją w kolejnych tomach. Może przy wprowadzaniu X-Menów do MCU zrezygnują z próby zastąpienia Hugh Jackmana i rolę Wolverina dadzą kobiecie? Dorosła Laura byłaby ciekawym odświeżeniem tej postaci, a zarazem mogłoby to pozwolić na uniknięcie porównań do „jedynego słusznego” Rosomaka, które na pewno się pojawią, niezależnie jaki mężczyzna przyjąłby tę rolę.
Artykuł [Recenzja]: All-New Wolverine: Cztery Siostry! Niby kobieta, a jaja ze stali! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Lepiej zrozumieć swojego Boga. Recenzja 3 tomu „Moon Knighta” pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
Można powiedzieć, że “W noc” skupia się na podróży Moon Knighta. Podróży w głąb swoich przekonań, pewnego rodzaju kodeksu moralnego, jakim względnie powinien kierować się bohater. Jednak to nie te wędrówki są najważniejsze dla samej historii przedstawionej w tym tomie, mającą największe znaczenie jest podróż w kierunku wiary, ku bóstwu, którego jest się czempionem. Co jest słuszne? Co jest prawdziwe?
Oczywiście, nie jest to coś na wzór kina drogi. Podróż jest bardziej wewnętrzna, napędzana przez konflikt między moralnością głównego bohatera a księżycowym bóstwem, który to tchnął ponowne życie w swojego czempiona. Komu należy pomagać? Jaki naprawdę jest Konshu? Czy bez niego Moon Knight dalej mógłby być bohaterem?
Na te pytania odpowie “W noc”. Acz odpowiedzi nie będą kompletne, by uzyskać pełne hasło do tej krzyżówki będzie wymagana też chwila zastanowienia ze strony czytelnika nad pytaniem “Kim do cholery jest Konshu i czego tak naprawdę chce?!”.
Za scenariusz odpowiada Cullen Bunn i zdecydowanie zadbał o to, by chętni mogli zacząć swoją przygodę z “Batmanem Marvela” nawet od trzeciego tomu. Dlaczego? Otóż każdy zeszyt, który się składa na “W noc”, wydaje się być zbiorem pięciu, nieszczególnie powiązanych ze sobą historii. Nie mają wspólnego początku, a ich koniec nie jest jakkolwiek płynnym przejściem do dalszych wydarzeń. Posiadają one jednak pewien element wiążący, chociażby jedno zdanie każące zastanowić się nad istotą Konshu i nad jego potrzebami. Jednak by wszystko było łatwiejsze w zrozumieniu i bardziej przyswajalne, lepiej zapoznać się z poprzednimi tomami. Historie wciągają i bez problemu można wręcz wciągnąć to bez zerknięcia na wykładowcę prowadzącego zajęcia (oczywiście odradzam czytanie na wykładach), a ich wadą jedynie jest to, że… chciałoby się więcej. Egmont zdecydowanie kupił mnie tym Moon Knightem.
Ilustracje natomiast to robota Rona Ackinsa i Germána Peralty, którzy stosunkowo równomiernie podzielili się zeszytami. Szczerze, gdyby nie informacja o tym, że ilustratorów jest dwóch, to sam bym na to nie wpadł. Rysunki są bardzo do siebie zbliżone, a po większym skupieniu szczególniejsza różnica jest na odcieniu krwi, a i to zależy od tego, na jaki kadr miałbym spojrzeć. Widać dobry, stabilny poziom, który nie notuje żadnych wahań ze względu na zmianę ilustratora, co jest, że tak to powiem, “plusem dodatnim”. Nadmienię także, że wspaniale ze sobą współgra kolorystyka komiksu. Moon Knight, jako postać, niemalże zawsze zestawiony jest w kontraście z ciemniejszymi barwami, co wspaniale współgra z chęcią bohatera do bycia zauważonym.
Jak oceniam? Cóż… raczej, jeżeli ktoś czytał wszystko, co zawarte wyżej i dotarł do tego punktu, sam będzie wiedział, jaką ocenę mogę dać, to też tylko dam komentarz słowny. Wciągające historie, pełne akcji, a gdzie jest kilka stron jej pozbawionych, tam też Bunn potrafi zadbać o czytelnika. Wypełniony przemocą, scenami walk, a w tym wszystkim znalazło się też miejsce na humor, bardzo przyjemnie wpasowany w całość. By nie było zbyt kolorowo, do czegoś się przyczepię. Ale no ja &#$% cenzura na wulgaryzm w tomie tak przyjemnie dla oczu brutalnym?
Tytuł: Moon Knight, Tom 3 – W noc
Scenariusz: Cullen Bunn
Ilustracje: Ron Ackins, Germán Peralta
Przekład: Kamil Śmiałkowski
Wydawnictwo: Egmont Polska
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 108
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena okładkowa: 39,99 zł
Artykuł Lepiej zrozumieć swojego Boga. Recenzja 3 tomu „Moon Knighta” pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Zapowiedź pierwszego zeszytu nowej serii o Venomie! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>W Venom #1 zaczynają się poszukiwania, a dzięki ComicBook.com możemy obejrzeć ekskluzywne klatki z nadchodzącego pierwszego zeszytu, tworzonego przez pisarza Mike’a Costę i artystę Gerardo Sandovala. Widzimy na nich schorowany symbiont walczący o przetrwanie, póki nie znajdzie kogoś, do kogo mógłby przylec. Nawet pierwsze strony zaskakują nas swoją oprawą graficzną.
Axel Alonso niedawno w rozmowie z ComicBook.com dał nam małą podpowiedź na to, kim będzie nowy symbiont.
„Venom powraca w zupełnie nowej serii jako część Marvel NOW! Ale który Venom? Mike Costa i Gerardo Sandoval mają kilka dobrych pomysłów i fani oszaleją, gdy dowiedzą się, kto przejmie symbiont Venoma,” powiedział Alonso.
VENOM POWRACA I JEST JESZCZE BARDZIEJ ZŁY NIŻ KIEDYKOLWIEK WCZEŚNIEJ! Symbiont, który znacie i kochacie wraca do Nowego Jorku. Nigdy więcej „Agenta Kosmosu.” Nigdy więcej „Zabójczego obrońcy.” To czas na nowego Venoma, bo dobrze jest być złym.
Oto wyżej wspomniane klatki:
Venom #1 Preview
Artykuł Zapowiedź pierwszego zeszytu nowej serii o Venomie! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Marvel wznawia komiks Ghost Rider pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Zatytułowany Ghost Rider, TVGuide.com donosi, że najnowsza seria będzie pisana przez Felipe Smitha i rysowana przez Danilo Beyrutha. Tradd Moore, który pomógł pierwotnie stworzyć najnowszą postać Ghost Ridera, zapewni nam background story dla pierwszego zeszytu.
Dla tych, którzy nie są świadomi Ghost Ridera pióra Smitha, którym jest Robbie Reyes i który się pojawi w najnowszym wydaniu, proszę przeczytać ten artykuł.
Czy tak samo jak ja cieszycie się z powrotu komiksu o Ghost Riderze?
Artykuł Marvel wznawia komiks Ghost Rider pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Nowy wygląd Star-Lorda ujawniony! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Anka znany jest z projektów gwiezdnych, nowoczesnych kostiumów, włączając wiele zmian w wyglądzie dla członków X-Men i X-Force podczas oryginalnej epoki Marvel NOW! Autor komiksu Star-Lord, Chip Zdarsky, że projekt kostiumu Petera Quilla wykonany przez Anke jest dla niego prawdziwą szansą.
Rzućcie okiem na nowy kostium uwielbianego przez wielu bohatera:
Star-Lord wystartuje jako część nowego Marvel NOW! tej jesieni!
Artykuł Nowy wygląd Star-Lorda ujawniony! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Ghost Rider w Agentach T.A.R.C.Z.Y. potwierdzony! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Od czasu pojawiania się tych plotek, fani zastanawiali się czy Ghost Rider faktycznie pojawi się w serialu, a co więcej – w której inkarnacji tej postaci. Wiemy już, że nie będzie to ani Johnny Blaze, ani Danny Ketch. Zamiast nich wykorzystany w serialu zostanie Robbie Reyes.
Robbie Reyes zadebiutował w 2014 w komiksie All New Ghost Rider z serii Marvel Now. Jest on nastolatkiem, który mocami Hellfire został obdarzony po tragicznym wypadku podczas ulicznego wyścigu. Serię stworzyli Felipe Smith i Tradd Moore.
Producenci obiecują, że czwarty sezon będzie bardziej mroczny. Czy to właśnie za sprawą Ghost Ridera? Czy to oznacza również koniec wątku Inhumans?
Artykuł Ghost Rider w Agentach T.A.R.C.Z.Y. potwierdzony! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Venom znajduje nowego nosiciela i staje się częścią Marvel NOW! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Jeżeli nie śledziliście Venoma przez ostatnie lata, oto małe streszczenie. Po tym, jak przez pewien czas przyłączony był do Maca Gargana, oryginalnego Scorpiona, symbiot wpadł w ręce rządu Stanów Zjednoczonych i został związany z Flashem Thompsonem. Thompson był licealnym tyranem Petera Parkera i, ironicznie, wielkim fanem Spider-Mana. Flash zapisał się do Armii Stanów Zjednoczonych i stracił nogi podczas wojny w Iraku. Symbiot pozwolił mu znów chodzić i dołączyć do Strażników Galaktyki, no i swojej najnowszej serii stać się Space Knight (Rycerzem Kosmosu).
Ale wygląda na to, ze to wszystko się zmieni. Strażnicy Galaktyki wracają na Ziemię i wszystko wskazuje na to, ze symbiot znajdzie sobie nowego gospodarza. Ale kto to będzie? Oto komentarz redaktora naczelnego – Axela Alonso:
„Venom powraca w zupełnie nowej serii jako część Marvel NOW! Ale który Venom? Mike Costa i Gerardo Sandoval mają kilka dużych pomysłów i fani z pewnością oszaleją, gdy tylko dowiedzą się kto tym razem ubiera symbiot.”
Kto będzie nowym Venomem? Dowiemy się tego już tej jesieni!
Artykuł Venom znajduje nowego nosiciela i staje się częścią Marvel NOW! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>