Artykuł Gotham Knights – czy Bruce Wayne pojawi się w serialu? pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Gotham Knights – czy Bruce Wayne pojawi się w serialu? pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Kosmiczny mecz: Nowa era już dostępne na 4K UHD, Blu-ray™ i DVD pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>To szalone połączenie dwóch światów pokazujące, do czego zdolni są niektórzy rodzice, żeby znaleźć wspólny język z dziećmi. LeBron i jego młodszy syn Dom zostają uwięzieni w przestrzeni cyfrowej przez zbuntowaną sztuczną inteligencję. Aby bezpiecznie wrócić z synem do domu, sportowiec musi poprowadzić Bugsa, Lolę i całą paczkę notorycznie niezdyscyplinowanych bohaterów Looney Tunes do zwycięstwa na koszykarskim parkiecie.
Przeciwnikiem jest drużyna cyfrowych mistrzów, stworzonych przez sztuczny umysł. Takiej parady gwiazd profesjonalnej koszykówki jeszcze nie widzieliście. Tunes kontra Goons to mecz o najwyższą stawkę, który odmieni relację LeBrona z synem i udowodni, jaką moc ma zwyczajne bycie sobą. Gotowe do akcji animki odrzucają konwencję, wykorzystują swoje wyjątkowe talenty, i zaskakują nawet samego „Króla” Jamesa, rozgrywając mecz po swojemu!
LeBron James zawsze czuł szczególną więź z „Kosmicznym meczem”
„Michael Jordan był moim autorytetem, a jako dziecko uwielbiałem Królika Bugsa i postacie z Looney Tunes. Połączenie ich w tym filmie było dla mnie niesamowitą przygodą!”
Przez 25 lat od premiery oryginalnego filmu LeBron James wspiął się na koszykarski szczyt. Teraz kontynuuje dziedzictwo Michaela Jordana.
„To dla mnie zaszczyt być częścią świata »Kosmicznego meczu«, móc dziś ponownie przedstawić go dzieciom i pokazać im, jak niewiarygodne są Looney Tunes i jak wspaniała jest koszykówka”.
Zadanie kierowania tym ogromnym przedsięwzięciem filmowym przypadło reżyserowi Malcolmowi D. Lee, który przedstawił znaną wszystkim historię w zupełnie innym świecie niż ten, który znaliśmy w 1996 roku
„Żyjemy w czasach, w których wszystko jest cyfrowe i elektroniczne. Wszystko kręci się wokół gier wideo i wirtualnej rzeczywistości, więc nasi bohaterowie — LeBron James i jego syn — trafiają do świata gier. To świetny sposób na ponowne wprowadzenie Looney Tunes na duży ekran z pomocą jednego z najlepszych koszykarzy w historii”.
Oczywiście nie możemy zapomnieć o animkach! W filmie występuje ponadczasowa obsada zwariowanych postaci Warner Bros. z Króliem Bugsem na czele, bohaterem, który może śmiało rywalizować z Jamesem pod względem rozpoznawalności, oraz Lolą Bunny, która może dorównać umiejętnościom LeBrona na boisku.
W filmie nie zabraknie nawiązań do filmów studia Warner Bros. – Batmana, Mad Maksa, Wonder Woman czy „Casablanki”.
Zobacz Kosmiczny Mecz: Nowa Era i przeżyjniezapomniane mecze koszykówki z udziałem gwiazd NBA, Królika Bugsa i reszty animowanej paczki!
4 zabawne filmy:
Artykuł Kosmiczny mecz: Nowa era już dostępne na 4K UHD, Blu-ray™ i DVD pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Zielone Latarnie – serial mroczniejszy niż przypuszczano? Tak głoszą plotki pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Stosunkowo niedawno scenarzysta produkcji, czyli Seth Grahame-Smith potwierdził, iż projekt wciąż jest aktualny i stanowi jedno z największych przedsięwzięć aktorskiego DC Comics. Teraz, dzięki The Illuminerdi dowiedzieliśmy się, że Zielone Latarnie będą klimatem bliżone do kultowych Strażników, niżeli do pozostałych dzieł spod szyldu niebieskich.
To tylko plotka, jednakże nietrudno sobie wyobrazić show poświęcone Zielonym Latarniom w nieco „cięższym” wydaniu – jednym ze świetnych przykładów jest np. świetnie oceniany run Granta Morrisona. Poza tym w samym uniwersum ich nie brakuje i każdy z ludzkich dzierżycieli pierścienia dźwiga ze sobą spory bagaż doświadczeń. Jeżeli ubierze się to wszystko w nieco mroku, to faktycznie może wyjść coś ciekawego.
Na ten moment wiemy, że w serialu na pewno pojawi się Guy Gardner, którego odegra znany m.in. z American Horror Story Finn Wittrock. Poza tym na pewno możemy spodziewać się Alana Scotta – w tej roli Jeremy Irvine (Czas Wojny, Droga do zapomnienia). Na dodatek plotkuje się, jakoby w show mieli pojawić się Jessica Cruz oraz Simon Baz.
Finn w jednym z ostatnich wywiadów, które udzielił dla Entertainment Weekly opowiedział:
„Fabuła będzie epicka i bardzo rozległa. Sporo będzie tu kosmosu i motywu podróży w czasie. Zdecydowanie daleko temu będzie od zwyczajnego serialu superhero…”
Miejmy nadzieję, że już niedługo pojawi się nieco więcej i bardziej konkretnych informacji na temat serialu. Zielone Latarnie to produkcja, na którą czeka mnóstwo osób, ale chyba warto nieco dłużej poczekać, niż dostać powtórkę z 2011 roku.
Czekacie na najnowsze Zielone Latarnie? Jeżeli tak, to jakie macie oczekiwania co do tego serialu? To dalej jedna wielka niewiadoma – czy pojawi się Hal Jordan i John Stewart? Kto będzie głównym złym? Miejmy nadzieję, że niedługo się dowiemy!
Artykuł Zielone Latarnie – serial mroczniejszy niż przypuszczano? Tak głoszą plotki pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Godzilla vs Kong – recenzja wydania Blu-Ray pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>W ramach wstępu chciałbym podziękować wydawnictwu Galapagos za dostarczenie kopii do recenzji.
Raczej bezcelowe jest streszczenie historii zarówno legendarnego Kaiju i wyrośniętego Donkey Konga, bo to tak, jakby miało się opowiedzieć po raz kolejny historię zabójstwa rodziców Batmana. Każdy wie co to za stwory, każdy ma swojego ulubieńca, dlatego Adam Wingard postanowił chwycić fanów zarówno jaszczury, jak i małpiszona i zorganizował swoiste Mortal Kombat. Czy się udało?
O czym traktuje „fabuła” tego tworu? Całość rozgrywa się pięć lat po pokonaniu przez Godzillę króla Ghidory. Gad po bitwie zniknął i siedział cicho, aż nagle postanowił zaatakować Apex Cybernetics, szybko tracąc status zbawcy ludzkości, a stając się jej zagrożeniem. Kto lub co powstrzyma tego stwora? Inny wielkolud, w tym przypadku King Kong, który akurat jest pod ścisłą obserwacją grupy Monarch. Tym sposobem potwory te stają naprzeciwko siebie.
Chciałbym móc mocniej rozpisać się na temat fabuły, poza tym, że… jest. Jednakże nie uważam, że to coś karygodnego, wręcz przeciwnie. Kto decyduje się na seans filmu o nazwie „Godzilla vs Kong” i spodziewa się iście głębokiej i poruszającej historii? Nikt? Żadne to zaskoczenie. Widz chce się rozsiąść i oglądać potyczkę tytanów i na dobrą sprawę… to samo robią Ci “ludzcy” bohaterowie filmu.
Mamy ekipę, która będzie trzymała kciuki za Konga – w składzie znajdzie się Natan Lind (w tej roli znany i lubiany Alexander Starsgard), Walter Simmons (Fidel Castro tzn. Demian Bachir) oraz Ilena Andrews (Tutaj Rebeca Hall). Ich zadaniem będzie nie tylko pomoc małpie w pokonaniu jaszczurki, ale też doprowadzenie grupy naukowców do wnętrza ziemi, aby pozyskać przepotężne źródło energii, dzięki któremu unicestwią wszelakie potworności tego świata. Poza tym będzie jeszcze jedna fanka goryla – głuchoniema Jia (Kaylee Hottle, w rzeczywistości również nie słyszy), dziewczynka, która będzie się z nim porozumiewała migowo.
Kibicami Godzilli będą trzynastka, a raczej Madisson Russell (Millie Bobby Brown) oraz Josh Valentine (Znany m.in z Deadpoola 2 Julian Dennison). Wierzą oni, że Kaiju nie jest wrogiem, a tylko kontynuuje swoją misję ratowania ludzkości, niszcząc wielką korporację, która prawdopodobnie coś przed światem ukrywa. Ciężko coś powiedzieć na temat poziomu aktorstwa obsady, bo większość z nich grać potrafi, ale w tym przypadku scenariusz na zbyt wiele im nie pozwalał. Na pewno świetnie poradzili sobie z tym, co otrzymali.
Próżno tu szukać jakiegoś schwarzcharakteru, każdy złol nie pojawia się na zbyt długo, aby na to miano zasłużyć. Cały “ludzki” wątek sprawia wrażenie, że został wciśnięty tylko po to, aby jakkolwiek argumentować tę walkę potworów. Oni wszyscy gdzieś tam byli, coś w teorii robili, ale każdy i tak oczekiwał jednego – WIELKIEJ BITWY. Dosłownie i w przenośni! No i właśnie te walki to esencja całej produkcji.
Starć będzie kilka i już od pierwszego jest niezwykle emocjonująco! Wprawdzie film skupia się nieco bardziej na samej postaci Konga, starając się nadać mu nieco ludzkiego charakteru oraz usilnie pokazywać, że Godzilla jest zła, ale to dalej, jak już wyżej wspomniałem, tylko tło. Małpiszon i jaszczur potrafią dać sobie w kość, a mnie, jako widza, w pewien chory sposób to satysfakcjonowało. Wspomniane pierwsze widowisko odbywa się na tle zachodzącego słońca, co skutkuje naprawdę niezwykłym klimatem, aż dech w piersiach zapiera!
Kolejne pojedynki są tylko lepsze! Urzekła mnie też neonowa sceneria, przez którą można było się nieco poczuć, niczym w latach 80., a finałowa bitka z pewnym wrogiem “niespodzianką”? Aż żałuję, że jednak nie wybrałem się do kina, aby obejrzeć ją w 3D! Przepełniona świetnie zrealizowanymi efektami oraz iście dynamiczna, niepozwalająca oderwać oczu od ekranu. Przepiękne pokazy wybuchów, laserów, świateł – zdecydowanie ciężko się zanudzić. Jeżeli odpalając Godzilla vs Kong, oczekujesz bezmyślnej, odmóżdżającej rozrywki, to po seansie będziesz w 100% zadowolony.
Podsumowując? Jeśli przymknie się oko na naprawdę nijakie wątki związane z ludźmi i skupi się wyłącznie na walkach potworów, to otrzymujemy kawał świetnego kina akcji, pełnego przepięknego CGI oraz prawie że nieustanną akcją. Jeżeli poszukujecie czegoś, aby odpłynąć i po prostu odpocząć od tego wszystkiego, to Godzilla vs Kong jest jak ulał. Jak miałbym się jeszcze czegoś przyczepić, to potraktowania Godzilli nieco po macoszemu. Kong dostał naprawdę solidny wątek, w momencie, kiedy gad po prostu jest, czasem przytrafi mu się jakiś lepszy moment, ale zdecydowanie przyćmiewa go blask goryla. Szkoda!
Jak komuś po filmie mało, to w wersji Blu-Ray czeka na niego kilka dodatków. To mniej więcej jakieś 70 minut dodatkowego materiału, a co konkretnie się tam znajduje?
Artykuł Godzilla vs Kong – recenzja wydania Blu-Ray pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Mortal Kombat – recenzja wydania Blu-Ray pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>W ramach wstępu chciałbym podziękować dystrybutorowi Galapagos za dostarczenie kopii do recenzji.
Najnowsze Mortal Kombat już od samego początku zapowiadało się dobrze. Rewelacyjne wybory castingowe, wielka zajawka reżysera, obietnice, że film na pewno nie będzie szczędził przy brutalności, ale czy faktycznie było tak pięknie?
Wielu fanów serii dalej z wielką radością wraca do wersji z 1995 roku, którą sam dobrze wspominam, ale też nie potrafię przejść obojętnie wokół tego, że produkcja ta nie zestarzała się zbyt dobrze. Po najnowszym dziele Simona McQuoida oczekiwałem, że stworzy on coś, co powtórzy sukces Andersona i wpisze się na tę krótką listę “udanych adaptacji filmowych gier video”.
Zacznę od warstwy fabularnej, która spotkała się z mieszanym odbiorem wśród internautów, którzy na film wybrali się do kin lub obejrzeli na usługach streamingowych. Trzon powieści stanowi zupełnie nowy bohater, który zowie się Cole Young, zawodniku MMA, w którego żyłach płynie krew szlachetnego rodu wojowników. Całość natomiast skupia się na poszukiwaniach odpowiedzi, czym konkretnie jest ten cały turniej „Mortal Kombat”.
Oczywiście życie byłoby zbyt piękne, gdyby wszystko poszło bezproblemowo – na naszych herosów czeka mnóstwo nieprzyjemnych niespodzianek, które zazwyczaj skończą się przelaniem sporej ilości krwi.
Osobiście spodobało mi się wprowadzenie zupełnie nowej postaci do tego świata, sama fabuła została poprowadzona moim zdaniem całkiem porządnie, choć nie bez zgrzytów – czasami akcja skakała aż nadto szybko, gdzie niektórym wątkom przydałoby się nieco więcej czasu antenowego. Nie boli mnie też fakt, że sam turniej się nie odbył, bo rozumiem, iż ten film, to tylko preludium do jazdy bez trzymanki, która czeka nas sequelu, który patrząc na zarobki, raczej się pojawi.
Przyczepię się natomiast do iście nieczystego chwytu marketingowego, jakim było promowanie filmu aparycją Sub-Zero i Scorpiona, którzy owszem, w filmie się pojawiają, ale ich występ raczej można zaliczyć do marginalnych. Z jednej strony jest to całkowicie zrozumiałe – wszakże przeciętny Kowalski kojarzy głównie tę dwójkę, więc jest większa szansa, że skusi się na ten film, ale z drugiej to nieco niemiłe zagranie w stosunku do fanów serii.
Najmocniejszą stroną produkcji na pewno będą walki, które stoją na naprawdę wysokim poziomie. Nic dziwnego, większość obsady to mistrzowie sztuk walk, także choreografia pojedynków jest naprawdę widowiskowa i przyprawia widza o potężną dawkę ekscytacji.
Niestety, odbija się to na poziomie aktorstwa, które tragiczne nie jest, ale wielu aktorom daleko od ideału. Najjaśniejszym punktem całości jest Kano (w tej roli Josh Lawson), który w moim odczuciu perfekcyjnie oddaje chory charakter tego szalonego człowieka. Również podobał mi się występ, choć krótki, Joe Taslima (Sub-Zero) oraz Hiroyuki Sanady (Scorpiona), gdzie od tego pierwszego faktycznie było czuć chłód, a od drugiego piekielny gniew.
Bęcki dostać powinien… główny bohater! Lewis Tan w roli Cole’a Younga wypada naprawdę nijako i nie do końca jestem przekonany czy chodzi tu o scenariusz czy właśnie samego aktora. Postać ta niczym do mnie nie przemawia, przez co ciężko było mi mu go kibicować.
Jeżeli chodzi o ziemskich obrońców, to Sonya i Jax, czyli Jessica McNamee oraz Mehcad Brooks wypadają już dużo lepiej, choć nie da się ukryć, że mocno byli ograniczeni właśnie przez skrypt. Dwójka starców, czyli Raiden (Tadanobu Asano) oraz Shang Tsung (Chin Han) okazały się ostatecznie strasznymi zrzędami, chociaż z drugiej strony – w grach było zupełnie to samo, czyli w praktyce wykonali oni swoje zadanie.
Mógłbym wymieniać tak pozostałych członków obsady, ale nie w tym rzecz, bo ostatecznie mój werdykt będzie taki sam – poziom aktorstwa jest bardzo nierówny i choć w niektórych przypadkach mowa tutaj o ograniczeniach związanych z tym, jak ten film został napisany, tak w większości tych gorszych występów mowa tu o winie samych aktorów.
Kolejnym mocnym punktem nowego Mortal Kombat, to efekty specjalne, które widzimy na ekranie. Nie ważne czy mowa tutaj o “specjalnych atakach” poszczególnych bohaterów (Sub-Zero zamrażający pocisk!) czy też o “prozaiczne” akcje, typu wyrywanie rąk – wykonane są świetnie i zdecydowanie nie można mówić, że mamy do czynienia z tandetą.
Niestety, jak to już jest przy całej produkcji, w 100% pięknie być nie może i choć wizualnie jest naprawdę dobrze, tak ścieżka dźwiękowa pozostawia po sobie wiele do życzenia, gdyż… znowu padnie ten argument – jest mocno nijaka. Kompletnie nie przychodzi mi do głowy żaden utwór, bym mógł go sobie zanucić w głowie, a przecież dopiero co obejrzałem ten film. Szkoda, bo Mortal Kombat to naprawdę świetne pole do audio-popisu.
Nie będę ukrywał, że w pewnym sensie zawiodłem się najnowszym Mortal Kombat, ale czy oznacza to, iż go nie mogę polecić? Skądże, bo to dalej porządna produkcja filmowa, która jest po prostu mocno nierówna i pełna pomniejszych błędów. Jeżeli jednak weźmie się to pod uwagę i odpali tę produkcję, to raczej ciężko mówić o zawodzie.
To pierwszy film Simona McQuoida, który faktycznie wybrał sobie dość ciężki materiał do debiutu, a jednak na wielu płaszczyznach dał radę. Będę trzymał kciuki, że weźmie pod uwagę wszystkie uwagi, które skierowano w stronę jego dzieła i potencjalny sequel okaże się jedną z najlepszych adaptacji gier video.
Jeżeli szukasz niezbyt zobowiązującej i odmóżdżające historii, to śmiało sięgnij po Mortal Kombat. Wcale nie musisz być fanem serii, aby dobrze się przy tym filmie bawić, a wręcz wydaje mi się, że osoby nie zaznajomione z serią będą miały najwięcej radochy z seansu.
Już obejrzane? Dalej mało? W takim razie warto sprawdzić co czeka Cię jeszcze w przypadku wersji Blu-Ray. Co konkretnie znajdziemy na płycie?
Artykuł Mortal Kombat – recenzja wydania Blu-Ray pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł „Blade” z premierą w 2022 roku? Niestety się na to nie zanosi pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Jakiś czas temu na indyjskim profilu od Marvel Studios pojawiła się grafika z logo filmów wchodzących w skład MCU, których premiera odbędzie się w 2022 roku.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie obecność „Blade” oraz data 7 października 2022 r. co spotkało się z wielkim entuzjazmem wśród fanów, choć szybko zauważyli, że coś jest nie tak – czy faktycznie jest to możliwe, abyśmy otrzymali nowego łowcę wampirów już za rok?
Nad wszystkimi produkcjami, które znajdują się na grafice, albo skończono prace, albo wciąż pracują, w momencie gdy zdjęcia do Blade nawet się nie rozpoczęły.
Plotkę o rzekomej dacie premiery zdementował Justin Kroll z serwisu Deadline, który zdradził, że zdjęcia do nowego Łowcy Wampirów rozpoczną się dopiero pod koniec wiosny lub na początku lata, stąd też nie ma możliwości, aby film ukazał się 7 października 2022 roku. W takim przypadku powinniśmy się nastawić bardziej na 2023 rok.
BLADE doesn’t start shooting till late spring/early summer 2022, so that Oct. 2022 release date seems pretty unlikely
— Justin Kroll (@krolljvar) October 5, 2021
Jeżeli chodzi o konkretne informacje związane z produkcją, to na dobrą sprawą nie wiadomo nic, poza tym, że główną rolę odegra Mahershala Ali, a sam film będzie częścią piątej fazy MCU.
Czekacie na nowego Blade?
Artykuł „Blade” z premierą w 2022 roku? Niestety się na to nie zanosi pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Free Guy – recenzja. Gratka dla fanów gier video! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>W ramach wstępu chciałbym podziękować wydawnictwu Galapagos za możliwość obejrzenia produkcji. Gorąco zachęcam do zapoznania się z ich bogatą ofertą filmów!
Po dłuższej przerwie, spowodowanej wiadomo jaką sytuacją, repertuary kin stają się bardziej atrakcyjne, gdyż na ich listach pojawia się coraz więcej premier – w końcu nie musimy się martwić, czy w ogóle obejrzymy dany film w dniu jego debiutu, bo ani Disney+, ani HBO Max dostępne u nas nie jest.
Gry i filmy zazwyczaj nie szły w parze, choć nie da się ukryć, iż ostatnio bywało raczej lepiej, niż gorzej. Otrzymaliśmy rewelacyjnego „Detektywa Pikachu”, naprawdę przyjemną adaptację przygód jeża Sonica, albo chwalone przez wielu „Ready Player One”. Czy „Free Guy” dołączy do tego grona?
Zobacz też: Kolejny zwiastun filmu “Free Guy” z Ryanem Reynoldsem!
Akcja „Free Guy” rozgrywa się, po części, w fikcyjnym mieście Free City, które jest miejscem spotkań milionów internautów w grze, która do złudzenia przypomina GTA Online. Głównym bohaterem jest Guy (w tej roli niezawodny Ryan Reynolds), na pozór zwyczajny pracownik banku, wielbiciel Cappuccino, miłośnik niebieskich koszul, zwyczajny NPC, jakich miliony. W pewnym momencie nasz facet wykonuje coś, czego w teorii nie miał zaprogramowanego.
Okazuje się, iż twórca tejże pozycji, iście ekscentryczny Antwan (Taika Waititi ponownie odegrał swoją rolę po mistrzowsku) prawdopodobnie ukradł kod jednego ze swoich obecnych pracowników – niejakiego Keysa (Joe Keery). Wygląda na to, iż jego przyjaciółka, Millie (Jodie Corner), która wraz z nim go napisała, nie jest tak ustępliwa, jak on i za wszelką cenę poszukiwała dowodów na tę zbrodnię. Czy sprawiedliwości w końcu stanie się zadość?
Jedną z największych zalet tejże produkcji, jest to, iż naprawdę ciężko się na niej zanudzić. Tempo jest świetnie wyważone i przez cały seans raczej nie odnosi się wrażenia, jakoby jakiś fragment był na siłę przeciągany. Tutaj nawet wprowadzenie głównego bohatera było przepełnione akcją, wszakże w wirtualnym mieście co chwile, coś się dzieje – pościgi, rabunki, wybuchy.
Oczywiście film w odpowiednich momentach zwalnia, aby też widz miał nieco odpoczynku od tego wszystkiego i są to zazwyczaj sceny w prawdziwym świecie, choć i we Free City czasem panował spokój, przynajmniej w specjalnych miejscach, które Guy lubił odwiedzać. Niemniej – ciężko wyjść z kina zaziewanym.
Kolejnym aspektem, który jest jedną z mocniejszych stron produkcji, to obsada filmu, chociaż ciężko było się spodziewać czegoś innego z Reynoldsem i Waititi na czele. Ryan perfekcyjnie obrazuje zdezorientowanego NPC, no i ciężko się nie uśmiechnąć na jego widok. Taika powoduje, iż niejednokrotnie ma się ochotę rzucić czymś w ekran, co udowadnia, że odegrał swoją rolę idealnie – Antwan to naprawdę kawał gnoja i zapewniam wam, że będziecie mu kibicowali przegranej przez całą długość filmu.
Bardzo podobały mi się sceny Guya z Buddym, gdzie w tego drugiego wcielił się Lil Rel Howery – były to bardzo sympatyczne fragmenty, a Lil wręcz zarażał swoim pozytywnym nastawieniem.
Świetna była także chemia, która zaszła pomiędzy Reynoldsem, a Jodie Corner – ta druga naprawdę mocno zaskoczyła i też bezbłędnie wyszło jej „przełączanie się” z wielkiej i zadziornej twardzielki, w nerwową i choć nieustępliwą, to wciąż przytłoczoną Millie. Joe Keery natomiast miał za zadanie odegrać typowego korpo-nerda i udało mu się to, chociaż nie ukrywam, że jego rola niekoniecznie skradła mi serce i też trudno było mi mu kibicować.
Niewątpliwą zaletą Free Guy jest to, jak autor zabawił się całą konwencją – czuć tu nie tylko rękę Ryana, ale też to, że reżyser i scenarzysta naprawdę czają temat gier, co widać poprzez liczne easter eggi – ciężko wyłapać wszystkie, bo dosłownie na ekranie co chwile pojawia się coś, co przyprawi o uśmiech zapalonych gracz i fanów popkultury ogółem. W pewnym momencie wręcz widzowie zostali nimi przygładzeni – chodzi o jedną konkretną scenę pod koniec filmu, nie będę psuć niespodzianki.
Pod względem efektów specjalnych, to zdecydowanie nie ma się czego przyczepić – niejednokrotnie sceny wypadają wręcz kiczowato, co jednak świetnie oddaje klimat gier. Momentami, aż samemu chciałoby się wskoczyć w świat Free City i pograć u boku takiego Guya. Sam świat, jak już wspomniałem wcześniej, łudząco przypomina GTA Online, chociaż sporo inspiracji zaciągnięto przez jeden z najbardziej kontrowersyjnych tytułów ostatnich lat, czyli Fortnite!
W takim razie co nie zagrało w filmie? Właśnie to, że Free Guy to raj dla geeków, ale wydaje mi się, że tylko i wyłącznie dla nich. Owszem, osoby niezbyt związane z tematem, rodzinki z dziećmi i tak po kolei dalej pewnie będą mieli frajdę z seansu – humoru tu nie brakuje, iście ciekawych scen akcji również, ale to dopiero właśnie ta konkretna grupa odbiorców w pełni doceni tę produkcję i wyciągnie z niej wszystko, co najlepsze. Z jednej strony wielka szkoda, z drugiej…czy dałoby radę to zrobić w innym sposób?
Suma Sumarum – Free Guy to tytuł, którego ciężko nazwać wybitnym, Fabularnie jest stosunkowo prosty i niezbyt odkrywczy, niczym również nie zaskakuje, ale na pewno jest to produkcja, do której będę często wracał – czy to w przypadku wydania fizycznego, czy jak będzie grane w telewizji.
Zobacz też: GODZILLA VS. KONG już wkrótce na DVD i Blu-Ray!
To gratka dla fanów popkultury ogółem, z naciskiem na graczy, która przepełniona jest świetnym humorem, rewelacyjną obsadą, a także świetnymi scenami akcji. Na filmie Shawna Levy’ego ciężko się dobrze nie bawić, a całość skonstruowana jest tak, że oglądając go z własną rodziną, to i oni powinni mieć niezły ubaw, lecz ich prawdopodobnie rozbawi co innego. To naprawdę niezły film o grze i cieszy fakt, że coraz gry wideo i kinematografia coraz bardziej zaczynają się „dogadywać”
Zdecydowanie polecam udać się do kina, póki jeszcze Free Guy tam jest puszczany, a jak się wam nie uda, to gdy tylko całość trafi na DVD i Blu-Ray, to koniecznie zainteresujcie się produkcją.
Artykuł Free Guy – recenzja. Gratka dla fanów gier video! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł The Matrix 4 – poznaliśmy oficjalny tytuł produkcji! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Kilka dni temu w Las Vegas odbyło się wydarzenie „CinemaCon” na którym potwierdzono wcześniejsze plotki, iż najnowszy Matrix będzie nosił podtytuł „Ressurections”.
Po lekko ponad 18 latach Matrix powraca! Choć zakończenie, jakie zaserwowało nam „Rewolucje” wskazywałoby, że czwarta część skupiać się będzie na zupełnie nowych bohaterach, tak jedną z nielicznych potwierdzonych informacji jest ta, że to właśnie Neo i Trinity będą odgrywać pierwsze skrzypce!
Zobacz też: Co wiemy o Matrix 4? Data premiery, obsada, fabuła
Poza tym o samej fabule dalej praktycznie nic nie wiadomo, mimo że film pojawi się na ekranach kin za niecałe cztery miesiące – jeżeli ufać słowom samego Keanu Reevesa, to na pewno nie będzie to prequel, dlatego tym bardziej jesteśmy zaciekawieni, co takiego Lana Wachowska dla nas przygotowała.
Wiadomo także, że w produkcji na pewno nie pojawi się Hugo Weaving, który w oryginalnej trylogii wcielał się w Agenta Smitha. Tak samo nieobecny będzie Lawrence Fishbourne, czyli filmowy Morfeusz – plotkuje się, jakoby w jego młodszą wersję miał wcielić się znany z m.in. Aquamena i Watchmen Yaha Abdul-Mateen, co wprawia nas w zaciekawienie, co konkretnie będzie się działo w The Matrix 4: Ressurections
Grupa szczęśliwców, która była na wyżej wymienionym wydarzeniu, miała okazję zobaczyć trailer tejże produkcji, dlatego pojawienie się zwiastuna w sieci to tylko kwestia czasu.
Premiera The Matrix 4: Ressurections planowana jest na 22 grudnia zarówno w kinach, jak i HBO Max.
Artykuł The Matrix 4 – poznaliśmy oficjalny tytuł produkcji! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł Kapitan Ameryka 4 oficjalnie potwierdzony! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Po sukcesie „Falcon & The Winter Soldier”, Sam Wilson przeskoczy z Disney+ na wielki ekran. Już wcześniej plotkowano o tym, iż powstaje czwarta część Kapitana Ameryki, jednakże dopiero teraz otrzymujemy oficjalne potwierdzenie.
Informacja ta pochodzi od serwisu Deadline, według którego Anthony Mackie podpisał umowę z Marvel Studios, aby wcielić się w Kapitana Amerykę w nadchodzącym solowym filmie mu poświęconym.
Zobacz też: Falcon & Winter Soldier z najlepszą oglądalnością na platformie Disney+!
Taki obrót wydarzeń wydawał się naturalną koleją rzeczy po tym, co wydarzyło się w „Avengers: Koniec Gry”. Stworzenie serialu, który w pełni skupił się na procesie „przemiany” Sama Wilsona, był strzałem w dziesiątkę i pozwolił fanom na zaadaptowaniu go, jako swojego nowego Kapitana.
Mackie w jednym z wywiadów został zapytany o to, czemu Sam tak długo zwlekał z przyjęciem tarczy, ten odpowiedział:
„Głównie dlatego, że to nie była jego tarcza, a Steve’a. Dostał ją tylko ze względu na łączącą ich więź. Sam nie wyrywał się aby zostać nowym Kapitanem Ameryką, a chciał wraz z nim ratować świat. Skoro on miałby zostać nowym Kapitanem, to oznaczałoby to, iż musiałby się pogodzić ze śmiercią Rogersa…”
Niestety, na ten moment nie wybrano jeszcze żadnego reżysera, który miałby zająć się produkcją, jednakże znana jest już tożsamość osób, które napiszą scenariusz do nowego Kapitana Ameryki – są to Malcolm Spellman („Falcon i Zimowy Żołnierz”, „Imperium”), a wspomagać go będzie Dalan Musson, który również miał swój udział w wyżej wymienionym serialu.
Zobacz też: Kolejni bohaterowie MCU ze swoimi serialami na platformie Disney+
Jeżeli chodzi o obsadę serialu, to na ten moment wiadomo tylko o tym, że w główną rolę wcieli się Anthony Mackie. Można przypuszczać, iż pojawią się takie osoby, jak Sebastian Stan (Zimowy Żołnierz/Biały Wilk) lub Carl Lumbly (Isaiah Bradley), jednakże to tylko domysły. Wiadomo też, że Chris Evans na pewno nie pojawi się w filmie, jednakże potwierdzono, iż aktor na pewno jeszcze pojawi się w innym projekcie MCU.
Z tego względu, iż rozkład czwartej fazy MCU jest znany już od dłuższego czasu, to Kapitan Ameryka 4 nie wyjdzie wcześniej, niż za 3-4 lata. Najbliższymi filmowymi produkcjami spod szyldu Marvela, są „Shang-Chi i Legenda dziesięciu pierścieni” oraz „Eternals”. Sporo z produkcji nie ma także potwierdzonej daty premiery, jednakże kolejny etap powinien zakończyć się właśnie w okolicach 2022-2023 roku.
Cieszycie się, że powstaje kolejny film z Kapitanem Ameryką w roli głównej? Jak wam pasuje Anthony Mackie w tej roli? Macie jakieś konkretne oczekiwania co do tej produkcji? Dajcie znać!
Artykuł Kapitan Ameryka 4 oficjalnie potwierdzony! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł GODZILLA VS. KONG już wkrótce na DVD i Blu-Ray! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Godzilla vs Kong ukazuje pojedynek dwóch legendarnych przeciwników w spektakularnej batalii, której stawką są losy świata. Kong i jego obrońcy podejmują niebezpieczną wyprawę w celu odnalezienia prawdziwego domu kolosa. Towarzyszy im Jia, młoda sierota, którą z Kongiem łączy wyjątkowa i silna zażyłość. Niespodziewanie na drodze ekspedycji staje wściekły Godzilla, siejąc zniszczenie na całym globie.
Zobacz też: Jojo Rabbit – recenzja wydania Blu-Ray
Potwór nagle zachowuje się inaczej, a naukowcy z Monarch – rządowej agencji kryptozoologicznej zajmującej się badaniem Tytanów – próbują dowiedzieć się, dlaczego pozornie odwrócił się od ludzkości. Spójrz prawdzie w oczy – świetnie jeśli Godzilla jest po twojej stronie, ale w chwili, gdy zwraca się przeciwko tobie, masz naprawdę duże kłopoty… – tłumaczy reżyser filmu, Adam Wingard.
Monumentalne starcie tych dwóch tytanów, zaaranżowane przez pozostające w ukryciu siły, jest zaledwie początkiem tajemnicy, której rozwiązanie leży głęboko w jądrze Ziemi.
Godzilla vs. Kong pobił rekordy popularności w kinach i uzyskał najlepszy wynik kasowy w pierwszym dniu wyświetlania w trakcie pandemii. Film przez pierwszy weekend po premierze był najchętniej oglądanym tytułem w historii platformy HBO Max.
Godzilla i Kong to legendy kina. Pierwotnie można było na nich patrzeć jak na potwory ze Wschodu i Zachodu – Godzilla szturmujący Tokio, Kong sprowadzony przez człowieka do Nowego Jorku. To ikony kina, które ekscytują publiczność w każdym wieku na całym świecie – mówi Wingard.
Godzilla vs. Kong od 1 września dostępny będzie również w kolekcjonerskim wydaniu 4K ULTRA HD BLU-RAY STEELBOOK.
Artykuł GODZILLA VS. KONG już wkrótce na DVD i Blu-Ray! pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>