Artykuł #4 Co by było gdyby… Fantastyczna Czwórka była fantastyczna inaczej pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>“Co by było gdyby…” to seria, którą poprowadzimy my, para geeków z Flarrow – Manuela i Filip. Razem spędzając czas przy komiksach i serialach od zawsze zastanawialiśmy się nad różnymi dziwnymi możliwościami i machinacjami uniwersum, a teraz postanowiliśmy przelać nasze przemyślenia na artykuły, które pojawiać się będą w każdy poniedziałek i piątek. Wzięliśmy na warsztat postacie ze świata Marvela, wspomagając się klasycznymi seriami komiksów tego wydawnictwa. Od bardzo długiego czasu intensywnie myśleliśmy nad wspólnymi artykułami i w końcu się do tego zabraliśmy – z wielkim hukiem! Nie pozostało wam nic, jak tylko wkroczyć z nami w świat alternatywnych linii czasowych… Zapraszamy!
Nasz kolejny artykuł opiera się na komiksie What If #6 – What if the Fantastic Four had different super-powers? Zeszyt opowiada alternatywną wersję dobrze nam znanej Fantastycznej Czwórki. Historia zaczyna się tak, jak w klasycznej wersji – Reed Richards wraz ze swoją załogą udają się w kosmos i napotykają tam tajemnicze promieniowanie, które pozbawia ich przytomności, zmusza do awaryjnego lądowania i… daje supermoce. Tutaj wersje zaczynają się rozdwajać, ponieważ dostają oni zupełnie inne rodzaje mutacji niż w pierwowzorze.
Tym oto sposobem The Thing, Mister Fantastic, Invisible Girl oraz Human Torch stali się bohaterami o pseudonimach: Dragonfly, Big Brain, Ultra-Woman i Mandroid! Ben Grimm nie staje się kamiennym potworkiem, zamiast tego dostając smocze skrzydła. Tym razem to nie Reed Richards posiada moc rozciągania ciała, a w klasycznej wersji niewidzialna, Susan. John Storm zamiast zajmować się ogniem, staje się czymś w rodzaju żywego robota, pokrywa się dziwnym metalem i wygląda trochę jak Colossus z X-Men. Najlepsze na koniec… Reed Richards zamienia się w mózg. Tak, dosłownie.
Ale czym byłaby Fantastyczna Czwórka bez występu jednego z najbardziej ikonicznych złoczyńców Marvela? Mowa oczywiście o Doktorze Doomie, który próbuje zemścić się na Richardsie za to, że nie pomógł mu z czarną magią, a przez to jego twarz została oszpecona i musi nosić maskę. Doom wpada z wizytą, a wielki mózg wyrusza mu na spotkanie przemieszczając się po bazie Fantastycznej Czwórki w jakimś… przezroczystym rurociągu, który nazywa swoim ciałem. To trzeba zobaczyć.
Kontynuując, reszta drużyny też się nie nudzi. Dragonfly, dość ignorancki pseudonim, jak dla człowieka ze smoczymi skrzydłami, zajmuje się budowaniem prywatnego fan clubu. Mandroid również postanawia się świetnie bawić, korzystając z kolejnej ze swoich mocy sterowania sprzętem elektrycznym, ogłusza parę nastolatków. Ha. Ha. Ha. Jak zabawnie. Susan Storm mimo, że kochała Reeda Richardsa, to nie będzie miała zbyt wiele pożytku z bezcielesnego bytu jakim stał się po przemianie w wielki mózg, więc swoje uczucia zaczyna przekierowywać w stronę opiekuńczego Bena, co zupełnie zmienia naszą klasyczną historię. Co prowadzi nas prosto do najbardziej absurdalnego momentu w tym zeszycie – Sue wykorzystuje swoje nowe moce, by zmienić się w karuzelę i marzy o zrobieniu czegoś podobnego ze swoimi dziećmi w przyszłości.
Podczas, gdy reszta ekipy świetnie się bawi, Reed ucina sobie psychologiczną pogawędkę z Doktorem Doomem. Po wymianie żali, rozterek i porad od serca, Doom oferuje Richardsowi pomoc w odzyskaniu ciała, by mógł znów zdobyć miłość Susan Storm. Pomoc wymaga jednak podróży do zamku nowego przyjaciela, więc wielki mózg opuszcza rurociąg i pakuje się do czegoś w rodzaju pojemnika. Zauważa to młody Storm i toczy walkę z Doomem, by odzyskać przyjaciela, przegrywa jednak, a pojemnik okazuje się być pułapką blokującą moce Reeda. Wraz ze złoczyńcą opuszczają siedzibę FF i udają się do jego zamku, Mandroid natomiast traci przytomność. Po pewnym czasie mówi o tym Sue i Benowi, no i oczywiście postanawiają go ratować z opresji udając się do ponurego zamczyska szalonego naukowca. Tam czeka na nich wiele pułapek do pokonania, które zobaczyć będziecie mogli sami, gdy złapiecie za ten numer, a naprawdę warto. Jak kończy się ta historia? Podczas, gdy Doom jest zajęty stawianiem oporu części drużyny, Reed wykorzystuje moment dostają się do jego umysłu i… przejmując jego ciało. Koniec końców, Doktor Doom dotrzymał obietnicy. Tak właśnie powstała Nowa Fantastyczna Czwórka, a Richards przyjął znany nam pseudonim – Mister Fantastic!
Ten artykuł można było nazwać “Co by było gdyby… Manu i Filip polubili Fantastyczną Czwórkę”. Zeszyt jest naprawdę świetny, przypuszczalnie jeden z lepszych w serii What If. Fabuła wciąga od samego początku, trudno się oderwać. Nie ma zapychaczy, zbędnych wtrąceń, ani nadmiaru wątków. Wzorowy złoczyńca i fantastyczna Fantastyczna Czwórka. Doktor Doom zasługuje na drugą szansę w kinowym uniwersum. I te moce! Ben Grimm ze smoczymi skrzydłami, nazwany… ważką? Wyższy poziom ignorancji, ale pasujący do klimatu komiksu. W pierwszej chwili nie zachwyciły mnie moce Susan, bo przecież już to znamy, ale moment, w którym zmieniła się w żywą karuzelę – choćby dla tego momentu warto zajrzeć do zeszytu. Co do Mandroida, nie zachwyciła mnie zbytnio ta postać, rzeczywiście wygląda trochę jak Colossus i moim zdaniem nie robi szału. Mojego ulubieńca zostawiam na koniec – Reed Richards jako mózg. Ten pomysł rozłożył mnie na łopatki. Jakby tego było mało, Reed w nowej postaci wygląda, jak kulka makaronu spaghetti albo mięso mielone, na domiar wszystkiego przemieszcza się w plastikowym/szklanym rurociągu. Coś świetnego, polecam każdemu!
Manu, zostaniesz moją Ultra-Karuzelą? (Manu: nie) A teraz na poważnie… Nigdy nie byłem wielkim fanem Fantastycznej Czwórki, a kinowe uniwersum pokazujące te postacie wcale mnie do tego nie zachęcało. Zawsze mi się wydawało, że gdy tylko upychano gdzieś te postacie w komiksach, to tylko po to, by je zareklamować. Miałem takie wrażenie nawet w pierwszych zeszytach The Amazing Spider-Man, gdzie jeszcze nikt go nie znał, a i tak to on był dla mnie zabiegiem marketingowym, by FF stała się bardziej popularna. Sama historia naprawdę godna uwagi i to nie tylko ze względu na zmianę mocy głównych postaci, ale także na genialnie napisanego złoczyńcę. Postać Viktora Von Dooma zawsze mnie zachwycała. Pokazywała takiego klasycznego wroga, złego do szpiku kości, ale jednocześnie niesamowicie genialnego i będącego 2 kroki przed bohaterami. Nawet tutaj mimo, że Reed Richards miał wzmocniony intelekt dzięki promieniowaniu, to mógł mu się oprzeć siłą własnego umysłu. Niesamowite! Upchnięto troszkę wątku miłosnego, ale historia zakończyła się tak, że możemy się tylko zastanawiać, czy Sue pokocha Richardsa w oszpeconym ciele Dooma, czy jednak pozostanie przy opiekuńczym Benie. Myślę, że jednak dusza wygrywa z ciałem i Reed w końcu i tak połączyłby się ze swoją miłością. Z wielką chęcią obejrzałbym powrót Fantastycznej Czwórki na ekran, tym razem w godnym restarcie serii i umieszczeniem ich w MCU, gdzie mogliby współpracować z, między innymi, Spider-Manem. To tyle z mojej pogadanki, po prostu – warto sięgnąć i przeczytać!
Artykuł #4 Co by było gdyby… Fantastyczna Czwórka była fantastyczna inaczej pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł #1 Co by było gdyby… czwórka była piątką pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>“Co by było gdyby…” to seria, którą poprowadzimy my, para geeków z Flarrow – Manuela i Filip. Razem spędzając czas przy komiksach i serialach od zawsze zastanawialiśmy się nad różnymi dziwnymi możliwościami i machinacjami uniwersum, a teraz postanowiliśmy przelać nasze przemyślenia na artykuły, które pojawiać się będą w każdy poniedziałek i piątek. Wzięliśmy na warsztat postacie ze świata Marvela, wspomagając się klasycznymi seriami komiksów tego wydawnictwa. Od bardzo długiego czasu intensywnie myśleliśmy nad wspólnymi artykułami i w końcu się do tego zabraliśmy – z wielkim hukiem! Nie pozostało wam nic, jak tylko wkroczyć z nami w świat alternatywnych linii czasowych… zapraszamy!
We wstępie zdradziliśmy, co zostanie poddane naszym dzisiejszym rozważaniom. W zeszycie What If? #1 – What if Spider-Man joined the Fantastic Four? zobaczymy Fantastyczną Czwórkę oraz nastoletniego Petera Parkera, który dopiero co zdobył swoje niesamowite moce. Niestety, śmierć jego wuja – Bena – spowodowała, że młody bohater wraz z ciotką May nie mieli lekko, a jego walka ze złem była zajęciem czysto charytatywnym. Sięgając do oryginalnego zeszytu The Amazing Spider-Man #1 autorstwa Stana Lee i Steve’a Ditko widzimy jak Parker próbował chwytać się każdego zajęcia, łącznie z powrotem na ring, ale i to nie wypala. Zdesperowany, wpada na pomysł, by udać się z podaniem o pracę do Fantastycznej Czwórki i tutaj następuje rozdwojenie linii czasowej.
W oryginalnej wersji zostaje odrzucony i w smutku opuszcza wieżowiec FF tylko po to, by stać się wolnym strzelcem i samotnie stawić czoła złu. Jak wygląda rzeczywistość w What If? Spider-Man, nie bez problemu, zostaje przyjęty do drużyny i tym samym Fantastyczna Czwórka zostaje Fantastyczną Piątką! Dzięki współpracy tak potężnych sił, walki wydawały się dziecinnie łatwe. By powstrzymać Vulture’a, nasz pająk nie musiał budować specjalnego antymagnetycznego urządzenia, które w oryginalnej linii czasowej pomogło mu pokonać Sępa. Tutaj z nieba strącił go Johnny Storm, czyli nikt inny jak Human Torch, a reszta umiejętnie pojmała złoczyńcę. Samo przystąpienie do FF pokrzyżowało plany dobrze znanego wszystkim Kameleona, który w ogóle zaprzestał działań w tym czasie. Red Ghost i jego małpy, to kolejni złoczyńcy do odhaczenia, ale… właśnie, przyszedł czas na konsekwencje. Sue nie mogła polecieć na misję, ze względu na dostosowanie statku dla czterech osób. Reed, by nie narażać ukochanej na niebezpieczeństwo “zastępował” ją Spider-Manem, przez co Invisible Girl poczuła się odsunięta.
Pocieszenie przyniósł jej fan pływania i podmorskich podróży Namor, który zabrał ją na plażę, by wspólnie zbierać muszelki, ponieważ marzyła mu się muszelka jedyna w swoim rodzaju, taka, którą zaoferować mu mogła tylko Susan Storm, jednocześnie widoczna i niewidzialna (wrażliwych przepraszamy za to zdanie, efekt uboczny wspólnego pisania).
Wracając do rzeczywistych wydarzeń z komiksu – Susan udała się do Namora, przyzywana tajemniczym głosem. Fantastyczna Piątka, minus jeden, wróciła do bazy nie odnajdując tam Sue, a odnajdując za to złudzenie przypominające Sub-Marinera, które wyjawia drużynie, że jest ona jego więźniem i mają się z nim zmierzyć na jego terytorium. Dwa razy nie trzeba było mówić. Sue została zamknięta w akwarium, gdzie strzeże jej ogromna ośmiornica. Żaden z nich nie wie, że za wszystkim stoi nemesis Fantastycznej Czwórki czyli Puppet Master! Steruje on czynami Namora, co zaczyna zauważać Reed Richards, ponieważ wie, że nie można krzywdzić kogoś, kogo się kocha.
Oczywiście toczą długą, superbohaterską bitwę, The Thing wyciąga Susan, która zabrania im krzywdzić Sub-Marinera, mówiąc, że ten nie jest sobą. Puppet Mastera przed kontrolowaniem innych powstrzymuje, uwaga, wielka ośmiornica, która wydostaje się przez kopułę pałacu Króla Mórz i Oceanów, dzięki czemu znów staje się normalny. Oczywistą rzeczą jest, że logika nie zawsze jest mocną stroną kobiet, więc Sue postanawia zostać z Namorem! Tak, bo czemu nie, a co na to Reed? A Reed na to nic. Sub-Mariner postanawia “dostosować” ukochaną do podmorskich warunków umieszczając ją w tajemniczej machinie, jednak po wyjściu z niej, Susan nie jest w stanie oddychać tlenem. Namor zalewa, więc całe miejsce wodą, a Fantastyczna (znów) Czwórka ucieka w popłochu. Kurtyna.
streszczenie też miało mieć kilka zdań, więc strzeżcie się
Wiem… zaspoilerowaliśmy Wam wszystko co się dało, ale uwierzcie, że komiks wciąż warto przeczytać! To pierwszy zeszyt, który naprawdę mnie wciągnął, więc jeżeli tak jak ja, nie możesz się przekonać do czytania komiksów – sięgnij po klasykę, gdzie historia ma wyższy priorytet niż ładne obrazki. Co do samej fabuły, mistrzostwo. Świetnie nakreślona historia i postacie, bardzo fajne dialogi, widać trochę przerysowania, ale to w końcu komiks. A Peter Parker? Na takiego Spider-Mana liczę w przyszłej kinowej produkcji Marvela. Na dodatek to combo złoczyńców: Vulture i Kameleon ze świata Człowieka Pająka oraz Red Ghost i Puppet Master ze świata Fantastycznej Czwórki. Co prawda brak logiki u Susan i Reeda na koniec komiksu wywołał wyraz dezaprobaty na mojej twarzy, ale biorąc pod uwagę, że nigdy nie przepadałam za Fantastyczną Czwórką, a zeszyt przeczytałam z przyjemnością, jestem w stanie im to wybaczyć. Zlituję się nad Wami i zakończę moją wypowiedź pewnym smaczkiem. W trakcie starcia z Vulturem, The Thing zwraca się do niego “bird-man”, natomiast rolę Vulture’a w nadchodzącym Spider-Man: Homecoming zagra Micheal Keaton, bohater filmu Birdman, yummy.
Jako fan klasycznych komiksów, oczywiście poleciłem go mojej ukochanej, gdy tylko sam się z nim uporałem, a poszło naprawdę szybko. Po kilku chwilach widzę wiadomość, że zeszyt jest wspaniały i tak oto moja dziewczyna sama stała się fanką takich antyków. Pierwsze, co rzuca się w oczy to na pewno przewaga tekstu i treści nad graficzną formą komiksu, nie ma tyle efektów, co chociażby w tych wychodzących po 2000 roku. Mimo to, potrafią nas wciągnąć nawet przygody postaci, których tak naprawdę nigdy nie darzyliśmy sympatią. Dialogi są genialne, pokazują nam prawdziwą esencję Spider-Mana, który nigdy się nie zamyka, a jeżeli to robi, to i tak kadry zdominowane są jego przemyśleniami. W zeszycie wyraźnie zauważalne są wpływy Zimnej Wojny, np. w jednym momencie drużyna cieszy się, że Stany wygrają wyścig w kosmos, bo będą po stronie księżyca, której nikt wcześniej nie odwiedził lub Kameleon (oryginalnej seria), kradnie on plany, by przekazać je komunistom i Spidey nazywa go “Komuchem”. Historia idealnie pokazuje to, jak mogłoby wyglądać to uniwersum, gdyby autorzy podjęli takie, a nie inne decyzje. Mimo dobrej oceny komiksu, myślę, że takie rozwiązanie źle wpłynęłoby na efektowność walk, czy samą pomysłowość, ponieważ bitwy ze złoczyńcami kończyły się łatwymi zwycięstwami. Moja dziewczyna zwróciła moją uwagę, na brak logiki w zachowaniach Reeda Richardsa i Susan Storm przy ich rozstaniu. Według mnie, oni po prostu tacy byli, Sue była tak zarozumiała, że nie potrafiła wybaczyć Reedowi jego zamiłowania do nauki, zrozumiała to dopiero, gdy Fantastyczna (znów) Czwórka odpływała z pałacu Namora. Reed natomiast zawsze uważał swoją pracę za najważniejszą, ale też chciał szczęścia Invisible Girl, więc postanowił pozwolić jej wybrać coś, co da jej szczęście. Zeszyty takie jak ten, mimo charakterystycznego przekolorowywania, czytam z ogromną przyjemnością i nie mogę się doczekać, aż sięgniemy po kolejny z tej serii, by napisać dla was kolejny artykuł. Ja zakończę swoją wypowiedź wywodem, że Tom Holland swoim gościnnym wystąpieniem w Civil War bardzo przypominał tego Petera Parkera, który nigdy się nie zamyka i jego uwagę rozprasza wszystko wokół (pamiętna scena podczas walki z Zimowym Żołnierzem i jego “You have a metal arm? That is awesome, dude!”). Miejmy nadzieję, że w Spider-Man: Homecoming zagra identycznie, albo jeszcze lepiej!
Artykuł #1 Co by było gdyby… czwórka była piątką pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>