blank

Fanfiction Lucifer. Rozdział 1 i 2

Cześć wszystkim! Jakiś czas temu reklamowałam swój fanfic, który publikuję na wattpadzie i sweeku. Doszliśmy do wniosku, że pora zacząć go publikować również na FLARROW.

Rozdział pierwszy jest dla przypomnienia fabuły pierwszego odcinka i ewentualnego wprowadzenia w serial osób, które nie oglądały serialu, a lubią czytać (uwierzcie mi, są tacy ludzie).

Jeśli ktoś pamięta pierwszy odcinek, to zapraszam na rozdział drugi, który znajduje się tuż pod rozdziałem pierwszym.


Rozdział 1: Devil in the Gateway

Stał oparty o mur apartamentowca, obracając w dłoni monetę, która lewitowała w powietrzu. Nie miał w zwyczaju przebywania samemu na zewnątrz w trakcie imprezy w Lux, ale musiał ochłonąć po rozmowie z Amenadielem.

Nagle przejeżdżający obok samochód zatrzymał się, a kiedy otworzyło się tylne okno auta, wychyliła się z niego młoda, piękna kobieta o blond włosach.

-Cześć – odezwała się. – Pamiętasz mnie?

-Chyba jesteś sławna. Delilah, tak? – rozpoznał znajomą sprzed kilku lat, którą poznał na początku swojego pobytu na Ziemi. Delilah zaczynała karierę w Lux. Śpiewała tam wieczorami przy akompaniamencie Lucyfera, aż ten zapoznał ją z Jimmym Barnsem, a wtedy jej kariera nabrała tempa. Delilah nagrała płytę w studio Jimmy’ego i stała się sławna. – Mogę prosić o autograf?

-Jeśli postawisz drinka – odpowiedziała radośnie, po czym wysiadła z samochodu i udali się razem do Lux.

-Więc, po co naprawdę wróciłaś? – zapytał Lucyfer, popijając szkocką.

-Muszę się czegoś dowiedzieć – odparła.

-Czego?

-Czy zaprzedałam duszę Diabłu?

Lucyfer zaśmiał się, słysząc to pytanie.

-To by oznaczało, że Diabeł jest nią zainteresowany – odparł. – Ja tylko zapoznałem cię z ważnymi ludźmi, którzy mają u mnie dług.

-Wszystko się pochrzaniło.

-O, tak, bo to Diabeł zmusił cie do picia, ćpania i zdjęć topless? Ty dokonałaś wyboru. Jimmy Barnes? Prawie za kurdupla wyszłaś – przypomniał jej.

-Zapoznałeś nas – próbowała się bronić, nieco zawstydzona.

-Nie żebyś z nim spała.

-Pomyliło mi się…

-A potem uciekłaś sprzed ołtarza – wspominał dalej. – To akurat mi się podobało – dodał uśmiechając się, a Delilah odwzajemniła uśmiech.

-Na gali powiedział, że chce do mnie wrócić, a w weekend żeni się z modelką. Czuję się zazdrosna. Boże, jestem w rozsypce.

-Bóg nie ma z tym nic wspólnego – powiedział odkładając pustą szklankę na stolik będący na wyciągnięcie ręki. – Nie zaprzedałaś duszy, ale masz u mnie dług.

-Już się boję – powiedziała na wpół żartobliwie, a Lucyfer spojrzał jej w oczy.

-I powinnaś – przyznał. – Bo poproszę cię teraz o coś bardzo trudnego: weź się w garść. Marnujesz swój talent. Swoje życie.

Jeszcze tego samego wieczora Delilah została zastrzelona na oczach Lucyfera, którego także nie ominęły kule, ale ze względu na jego nieśmiertelność, nic mu się nie stało. A ponieważ strzelec zginął w wypadku samochodowym, Lucyfer był jedynym świadkiem morderstwa, co poskutkowało tym, że następnego dnia odwiedziła go Detektyw Decker. Policjantka o drobnej sylwetce i ciemnych blond włosach, która nigdy nie odpuszcza przez co większość komisariatu nie chciało z nią rozmawiać, ani współpracować ze względu na wciąż otwartą sprawę Palmetto Streat, w której głównym poszkodowanym był policjant, który wciąż walczył o życie  przebywając w stanie śpiączki w pobliskim szpitalu. Dla niemal wszystkich – wzorowy policjant, który prawie zginął podczas służby, zaś dla Chloe Decker był on skorumpowanym policjantem, który dostał to, na co zasłużył.

-Lucyfer Morningstar – przedstawił się, pogrywając na pianinie przy barze.

-„Lucyfer Morningstar”? – spytała, jakby niedowierzając. – To jakiś pseudonim?

-Obawiam się, że Bóg mi go dał – wyznał, po czym przestał grać i przyjrzał się jej uważniej. – Chyba już się spotkaliśmy.

-Tak – odparła Chloe. – Pięć minut temu. I ja tu zadaję pytania. Co was łączyło?

-Kiedyś tu śpiewała, a ja jej akompaniowałem. Potem została gwiazdą i ktoś postanowił zakończyć jej życie.

-Znasz strzelca? – dopytywała pani detektyw.

-Nie, ale zamieniliśmy kilka słów nim kopnął w kalendarz – wyznał, popijając szkocką. – Spytałem, dlaczego to zrobił.

-Lubisz bawić się w glinę? – spytała.

-Nie, ogólnie lubię się bawić. A ty?

-Rozmawiałeś z trupem?

-Jego dusza nie przeszła jeszcze na drugą stronę – wyjaśnił.

-Rozumiem. Powiedział dlaczego to zrobił?

-Dla forsy – odpowiedział Lucyfer. – Wy, ludzie, kochacie pieniądze.

-Owszem. A ty z jakiej planety jesteś?

-Powiedział też: ja tylko pociągnąłem za spust – dodał, nachylając się bliżej policjantki. – Ciekawe, prawda?

-Delilah zastrzelił jej diler. Pokłócili się, ona skończyła nafaszerowana ołowiem, a jego spotkała boska sprawiedliwość.

-To tak nie działa – stwierdził. – Chyba policja dostała właśnie ładnie zapakowany prezencik.

-Jak to się stało, że ona zginęła podziurawiona jak sito, a tobie nic się nie stało? – zapytała zdezorientowana.

-Dobrodziejstwo nieśmiertelności – odparł.

-Oczywiście… to się pisze razem, czy osobno?

-Co twoja skorumpowana organizacja teraz zrobi? – zapytał z uśmiechem na ustach.

-Słucham?

-Czy sprawca zostanie ukarany? Czy będzie to dla was priorytetem? Bo dla mnie jest.

Nic więc dziwnego, że Lucyfer postanowił odnaleźć sprawcę na własną rękę, co wiązało się z grożeniem byłemu Delilah śmiercią w postaci upadku z kilkunastu metrów do basenu, przerwaniem ślubu Jimmy’ego Barnesa i w końcu dojściem do wniosku, że sprawcą jest sam Jimmy Barnes. W międzyczasie Chloe zaczęła współpracować z Lucyferem, a Diabeł poznał jej córkę Trxie oraz byłego – Dana Espinozę. Jednak aresztowanie Jimmy’ego nie obyło się bez oporu. Producent muzyczny postrzelił Chloe, która trafiła do szpitala, natomiast Jimmy otrzymał od Lucyfera karę, po której zapewne nie pozbiera się do końca życia.

Podczas śledztwa padły jednak bardzo ważne słowa. Kiedy Lucyfer i Chloe czekali na przesłuchanie terapeutki Delilah – doktor Lindy Martin, Lucyfer próbował zrozumieć, dlaczego jego czar nie działa na panią Detektyw.

-Nie rozumiem dlaczego ludzie chcą mieć dzieci. To wredne, małe stworzenia. I potworne obciążenie – stwierdził Lucyfer, po czym, mając na myśli Trixie, dodał. – Twoja jest fajna. Nie ma czym się szczycić, ale wstydu też nie przynosi.

-Masz pojęcie jakim wielkim dupkiem jesteś? – spytała go Chloe.

-Nie. A mówiąc o dupkach… Dlaczego twój były nalegał, abyś zamknęła sprawę – spytał, próbując użyć na niej swojego czaru.

-Bez powodu – odpowiedziała, a Lucyfer przeanalizował ja wzrokiem.

-Dziwne – stwierdził.

-Tak, jesteś dziwny.

-Mój ojciec cię przysłał? – spytał. Chloe nie zdążyła odpowiedzieć, bo w tym momencie doktor Linda Martin zaprosiła ich do środka. Ale nawet gdyby miała szansę odpowiedzieć, to nie powiedziała by prawdy. Nie znała jej. Żadne z nich jej nie znało…


Rozdział 2: No Angel

Lucyfer siedział przy barze popijając szkocką. Maze stała po drugiej stronie baru wpatrując się w Księcia Ciemności.

-Co? – zapytał po dłuższej chwili.

-Uratowałeś człowieka.

Lucyfer zaśmiał się nerwowo, jakby niedowierzając w to, co słyszy.

-Wcale nie. Znaczy niezupełnie – powiedział z lekkim uśmiechem. – Lekarze ją uratowali.

-Co jest w niej takiego interesującego? – spytała ostro Mazikeen.

-Nie wiem – odpowiedział Lucyfer, po czym spojrzał na telefon, który właśnie zawibrował i spojrzał na wiadomość . – I właśnie tego chcę się dowiedzieć.

-Marnujesz czas.

-Został mi tylko czas, Maze – stwierdził wstając i zmierzając w stronę wyjścia z Lux.

-Gdzie idziesz?

Diabeł odwrócił się nieco speszony.

-Hm? – zapytał marszcząc brwi, udając, że nie dosłyszał pytania.

-Nie ważne – odpowiedziała Maze.

***

  -Zaskoczyła mnie twoja… – zaczął Lucyfer, bez pukania wchodząc do domu Chloe.

 -Lucyfer! – krzyknęła radośnie Trixie, biegnąc w stronę Lucyfera i próbując go przytulić.

-…wiadomość – dokończył z wyraźnym obrzydzeniem.

 -Zajmiesz się Trixie – oznajmiła Chloe, a Lucyfer zaczął się śmiać, będąc przekonany, że to żart. Mina Chloe była jednak poważna.

 -Żartujesz, prawda? – spytał.

-Czy ja wyglądam jakbym żartowała, Lucyferze?

-Czekaj – zaprotestował Lucyfer – Nie…

-Wracam w poniedziałek.

 -Poniedziałek?! Detektywie, mamy czwartek…

-Poradzisz sobie – stwierdziła, podchodząc do Trixie i całując dziewczynkę w czoło – Pa, małpko.

-Pa, mamusiu – odpowiedziała dziewczynka.

-Detektywie, to absolutnie… – zaprotestował Lucyfer.

-Będę dzwonić.

-Dzwonić?! – zapytał wciąż protestującym głosem – Detektywie, rozmawialiśmy o tym. Ja i dzieci…

-Z twoim życiem towarzyskim przyda ci się doświadczenie.

-Słucham? – zapytał tym razem już widocznie oburzony. – Czy wyglądam na kogoś tak…

-Lucyferze – przerwała mu Chloe, stając na przeciwko niego. – Nie mam czasu, aby teraz się z tobą droczyć. Naprawdę potrzebuję twojej pomocy, okej?

-O, potrzebujesz mnie? – zapytał czarującym, rozweselonym tonem.

Chloe westchnęła.

-Więc zajmiesz się Trixie?

-Skoro prosisz… Przysługi to moja sprawa, prawda?

Detektyw Decker spojrzała na niego zaniepokojona.

-Próbujesz mnie przerazić?

-Ależ skąd.

-W takim razie świetnie – powiedziała Chloe, zbliżając się w stronę drzwi. – Do poniedziałku.

-Nie, czekaj… – zaczął znowu Lucyfer, ale nie zdołał dokończyć, bo Chloe już wyszła. – Detektywie!

-Pobawmy się! – zawołał radośnie Trixie.

-Cudownie…